literature

Rozumiesz, rutyna

Deviation Actions

FallenAnn's avatar
By
Published:
2.4K Views

Literature Text

Pałac Regenta, wbrew solidnej, jednolitej i przewidywalnej fasadzie, był plątaniną dziesiątek najróżniejszej długości korytarzy. Ten, kto go zaprojektował uznał, że rozmieszczenie najważniejszych (czyli: najbardziej uczęszczanych) komnat przynajmniej na tym samym piętrze byłoby jawnym i niedopuszczalnym pogwałceniem inteligencji przeciętnego Skrzydlatego. Do tego stwierdził,  iż ulokowanie gabinetu regenta na przeciwległym w stosunku do drzwi końcu pałacu będzie wyśmienitym wręcz dowcipem. I zapewne nim było, jednak nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności Daimon Frey miał zupełnie inne poczucie humoru. Nie znaczyło to, oczywiście, że nie miał go wcale. Wręcz przeciwnie, potrafił poznać się na dobrym żarcie – nie musiał być on jednak tak złożony jak projekt budynku. Przykładowo, w tej chwili najbardziej rozśmieszyłoby go zamknięcie owego kreatywnego architekta w pokoju bez klamek. Niestety, z powodu barku niezbędnych ku temu środków, mógł pozwolić sobie jedynie na skierowanie pod jego adresem kilku niespecjalnie wyszukanych epitetów, przy których słynna już „smętna wołowa dupa” brzmiałaby jak najprawdziwszy komplement.
Anioł Zagłady pokonywał kolejne korytarze Pałacu, zachowując przy tym pewną dozę ostrożności. Z doświadczenia wiedział bowiem, iż w przypadku tego budynku wystarczył jeden nieopatrznie obrany zakręt, by zapewnić wizytującemu zajęcie na cały dzień. Błąkanie się po eleganckim labiryncie nie było jednak jego dzisiejszym celem. Znacznie bardziej zależało mu na spotkaniu z Regentem.
Wreszcie, pokonawszy wszystkie napotkane przeszkody (włączając w to krótką wymianę zdań z asystentem Gabriela), Daimon znalazł się przed pięknie zdobionymi, solidnymi drzwiami gabinetu Archanioła Objawień. Nim jednak zdążył chociażby pomyśleć o zapukaniu, do jego uszu dotarły strzępy rozmowy, a właściwie wymiany pełnych wściekłości wrzasków. Źródło tych odgłosów znajdowało się w komacie Archanioła, i najwyraźniej już dawno zapomniało, że ściany mają uszy. A w miejscach takich jak to, szczególnie duże.
- Masz mnie za idiotę?! – Ryknął głos, który Daimon bez problemu zidentyfikował jako należący do Michała. Drugi, znacznie słabszy, podjął z góry skazaną na porażkę próbę obrony; Frey założył, iż należał on do Gabriela. Bliższe wsłuchanie się uniemożliwił mu, niestety,  Pan Zastępów:
- Gówno mnie to obchodzi! Dżibril, miałeś cały tydzień, do ciężkiej cholery!
Niezgrabne tłumaczenia Gabriela utonęły w fali kolejnych krzyków Michaela. Dało się słyszeć kilka szybkich kroków i głuchy odgłos uderzenia o coś twardego i solidnego. W końcu złocona klamka drgnęła, a drzwi otworzyły się z taką siłą, że niemal wyleciały  zawiasów. Coś śmignęło tuż przed nosem Daimona i pognało korytarzem, przy akompaniamencie przekleństw rozdawanych hojnie przez zbliżającego się Michała.
- Pieprzony regent od siedmiu boleści! – Wrzasnął Archanioł wymijając Freya  biegu. – Skopię ci tyłek!
Szafranowa czupryna mignęła za rogiem, gdy Pan Zastępów zniknął w plątaninie korytarzy.
Anioł Zagłady zmarszczył brwi. Znał Michała wystarczająco długo, by wiedzieć, do czego potrafił doprowadzić jego gwałtowny, impulsywny charakter. Michael nie potrafił utrzymać nerwów na wodzy, a to z kolei rodziło skłonność do wybuchów gniewu. Patrząc na stan gabinetu Gabriela Daimon miał szczerą nadzieję, że Archanioł Objawień zdoła wyjść z tego starcia cało. Albo, że po prostu zdoła z niego wyjść.  
- Co cię tu dzisiaj sprowadza, Daimonie?
Znajomy głos za jego plecami pojawił się równie niespodziewanie jak jego właściciel. Anioł Zagłady odwrócił się, by ujrzeć Razjela chowającego za pazuchę odpowiednio zmniejszony latający dywan.
- Nic specjalnego – odparł wzruszając ramionami. – Podejrzewam, że ty masz znacznie ciekawszy powód.
Archanioł Tajemnic już zamierzał odpowiedzieć, gdy jego uwagę przykuł iście powojenny obraz gabinetu Gabriela.
- Co… co tu się stało?
- Huragan Michael – Daimon nonszalancko oparł się o futrynę. – Właśnie pogonił nam Regenta. Groził, że skopie mu tyłek.
- Tylko? – Razjel skubał w zamyśleniu koniec warkocza.
Frey uśmiechnął się drapieżnie.
- W sensie „tylko tyłek”? – Spytał. – Czy „tylko skopie”?


* * *

Pałac Regenta składał się z niebotycznej wręcz liczby korytarzy i równie wielkiej ilości drzwi. Taki układ skutecznie utrudniał odnalezienie tu czegokolwiek za pierwszym razem, szczególnie gdy osobie szukającej zależało na pośpiechu. To wiedział każdy. Nie wszyscy znali jednak drugą stronę pałacowego „oblicza”: fakt, że zgubienie tu czegoś, co powinno zostać zgubione praktycznie graniczyło z cudem, pozostawał w obrębie wiedzy kilku wybranych. Zaliczał się do nich również Gabriel. Niestety, czasem zdarzało mu się o owym „fakcie” zapomnieć. Wtedy pozostawało mu jedynie przeklinanie złośliwości rzeczy martwych oraz własnej głupoty. I ewentualnie liczenie na cud. Bo, jak mawiał Rafał: „Musimy wierzyć, że Pan nas nie opuścił.” A Gabriel pragnął wierzyć. Zwłaszcza teraz, gdy skręciwszy za róg trafił na ślepy korytarz, a odgłos ciężkich kroków Michała zbliżał się nieubłaganie.
Zamknął oczy i złożył ręce.
- Jasności, dopomóż…

* * *

Daimon w skupieniu oglądał klingę miecza. Pięknie wypolerowana i błyszcząca prezentowała się nad wyraz okazale. Kątem oka wychwycił emanującą zniecierpliwieniem postać Archanioła Tajemnic.
- Daj spokój, bo zaraz wydepczesz tu ścieżkę – poradził, opuszczając ostrze.
Razjel, który po raz któryś z kolei okrążał fragment korytarza, zatrzymał się w pół kroku i zmierzył Daimona badawczym spojrzeniem błękitnych oczu.
- Po prostu się denerwuje – przyznał. – Długo ich nie ma.
- Nie przejmuj się. – Anioł Zagłady ponowie skupił swoją uwagę na mieczu.
Pan Tajemnic skubał w zamyśleniu koniec warkocza.
- Jak myślisz – spytał po chwili, - długo to jeszcze potrwa?
- Góra piętnaście minut.
- Skąd masz taką pewność?
Frey wzruszył ramionami.
- Rutyna, sam rozumiesz.
Razjel zmrużył oczy.
- To oni tak często?
- Średnio raz na trzy dni. – Daimon uśmiechnął się dziwnie. – Chociaż kto ich tam wie? Chyba tylko sama Jasność.
- Mam nadzieję, że nie – mruknął Pan Tajemnic, nim na nowo podjął przerwaną wędrówkę.

* * *

Gabriel cofał się dopóty, dopóki nie poczuł, że ma za plecami ścianę. Przełknął nerwowo ślinę, gdy potężna sylwetka Archanioła Zastępów wynurzyła się zza zakrętu.
Michał szedł wolnym acz stanowczym krokiem. Odpowiednio stanowczym, lecz, jak na niego, zbyt wolnym. Zdecydowanie zbyt wolnym… To nie wróży nic dobrego, pomyślał Regent, kuląc się odruchowo przed potencjalnym ciosem. Cała postać Pana Zastępów wydała mu się nagle znacznie większa niż w rzeczywistości.
Tymczasem Michał zatrzymał się dosłownie parę kroków przed nim. Zaciskał kurczowo pięści sapiąc przy tym jak lokomotywa. Jego usta wykrzywił grymas, który przy dużej dawce dobrej woli można by uznać za uśmiech. W tej chwili jednak Archanioł Objawień był daleki od nazwania siebie optymistą. Zwłaszcza, gdy Michał pokonał jednym susem te nieszczęsne parę metrów, i oparłszy się rękami o ścianę pochylił nad nim.
- I co teraz powiesz, panie Regencie? – Wychrypiał, patrząc mu w oczy.
- Hmm… przepraszam? – Powiedział Gabriel zupełnie nie swoim głosem, dziwnie niepewnym i niepokojąco drżącym.
- Przepraszam…? – w tonie Michaela zabrzmiało coś na kształt leciutkiego echa śmiechu. Zupełnie jakby postrzegał całą sytuacje jako całkiem niezły dowcip. – A dokładniej?
- Przepraszam, że tak wyszło. Nie chciałem cię wkurzyć! – Słowa opuściły usta Regenta z prędkością karabinu maszynowego.
- Ale wkurzyłeś – odparł Michał pochylając się tak, że niemal stykali się nosami. – I co zamierzasz z tym zrobić?
- A co byś proponował?
Centymetry dzielące ich usta niespodziewanie znikły, dłonie Gabriela znalazły się na Ramonach Archanioła Zastępów, a korytarz, w którym stali, rozpłynął się za zamkniętym powiekami. Ręce Michaela objęły Archanioła Objawień, podciągając go w górę. Przywarł do niego całym ciałem, i popchnął go na ścianę. Gabriel jęknął, rozchylając nieznacznie wargi. Pocałunek stawał się głębszy, bardziej zmysłowy. Tak jak zawsze.  

* * *

Zdecydowana większość pałacowych podłóg wykonana była z kamiennych płytek. Wyjątek stanowiły węższe korytarze, których posadzki stworzono z drewnianych paneli. Te fragmenty pokrywały również miękkie dywany znane z tego, że potrafiły skutecznie stłumić kroki potencjalnego przechodnia. Czasem nawet zbyt skutecznie…

* * *

Michał patrzył z zadowoleniem, jak Archanioł Objawień gwałtownie łapał oddech. Pierwszy przerwał pocałunek, wywołując tym u Gabriela krótki, pełen niezadowolenia jęk.
Niespodziewanie Regent uśmiechnął się zadziornie, ponownie przywierając do niego całym ciałem.
- Zobacz, co narobiłeś – wymruczał mu wprost do ucha, sugestywnie ocierając się o jego biodra. – I jak masz zamiar to naprawić?
- Nie mam zamiaru – usta Michała wykrzywiły się w perfidnym uśmieszku. – Sam na to zasłużyłeś, no i masz problem.
- To ty będziesz miał problem, Michasiu – ręka Gabriela zanurzyła się w szafranowych lokach, by chwilę później chwycić garść włosów i mocno pociągnąć.
- Masz się tym zająć. Rozkaz Regenta.
Cóż, rozkaz to rozkaz, z Archanioł Zastępów nie mógł takowemu odmówić. Powoli, wciąż mając w pamięci wcześniejsze zachowanie Gabriela, zabrał się za rozwiązywanie zaistniałego problemu. Akompaniujące temu dźwięki skutecznie zagłuszyły pojedyncze ciche sapnięcie, które dobiegło gdzieś zza zakrętu.

* * *

Daimon podniósł się z podłogi słysząc ciche kroki w głębi korytarza. Zerknął na duży ścienny zegar w zrujnowanym biurze Regenta; nie minęło jeszcze dziesięć minut. Czyżby… - ściągnął brwi w zdziwieniu – czyżby postanowili zacząć bić rekordy?
Spojrzał przelotnie na Razjela, który skupiał całą swoją uwagę na końcu korytarza, jednocześnie bawiąc się końcem warkocza i z godnym podziwu poświęceniem podpierając ścianę własnymi plecami.
Zza zakrętu wynurzyła się przygarbiona postać Rafała. Dziwnie pobladła twarz Archanioła Uzdrowień ukazywała zaskakującą mieszankę zdziwienia, zainteresowania i zażenowania. Poruszał się niepewnie, jakby obawiał się, że gdy tylko zrobi krok, Jasność we własnej osobie zstąpi i zacznie robić mu wyrzuty.
Lodowatobłękitne oczy Razjela zostały wycelowane w Daimona.. Archanioł uniósł brew w niemym pytaniu. Gdy Frey potwierdził jego domysły skinieniem, westchnął.
- Mam mu to wyjaśnić czy ty to zrobisz?
- Lepiej ty – Anioł Zagłady uśmiechnął się drapieżnie. – Bardziej się nadasz, jak lekarz i w ogóle.
Zobaczył jeszcze jak Archanioł Tajemnic przewraca oczami podchodząc do biednego Rafała, i obejmuje go przyjacielsko ramieniem tłumacząc ściszonym głosem zawiłości anielskich uczuć. Mógł mieć tylko nadzieję, że Razjel postara się być choć odrobinę bardziej taktowny niż on na jego miejscu.
Tak, pomyślał Daimon, siadając ponowie na podłodze. Nie ma to jak stara, dobra rutyna.
Znalezione w szufladzie.

- - - - - - - - - - - - - - - - -
"Siewca wiatru"(c) M. L. Kossakowska
© 2009 - 2024 FallenAnn
Comments52
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
tleli's avatar
Fajnie się czyta, prawie jak oryginał :) Dzięki za napisanie ;)