literature

Przygody Filiego i Kiliego: elfik

Deviation Actions

FallenAnn's avatar
By
Published:
2.7K Views

Literature Text

Wiele można było zarzucić Thorinowi Dębowej Tarczy, jednak nikt nie powiedziałby o nim, że był niesprawiedliwy. Może za wyjątkiem jego siostrzeńców, kiedy ci, zgodnie z poleceniem, odbywali karę, zesłani do pokoju jednego lub drugiego, marudząc i rozmasowując pośladki obolałe od równo rozdzielonych klapsów. Kary odbywali zwykle razem, może poza kilkoma wyjątkami, z których każdy z nich niewiele pamiętał. Mieli wtedy wyznaczony czas na zastanowienie się nad zachowaniem. Z reguły obaj siostrzeńcy, Fili i Kili, zgodnie stwierdzali, że wuj Thorin znów czepia się wszystkiego bez powodu.
Dopiero po latach mieli pojąć prawdziwy sens wspólnego, tak niesprawiedliwego ich zdaniem sposobu karania. Pierwszy zrozumiał go (czy raczej uznał, że rozumie) Fili. Starszy, wtedy około jedenastoletni chłopiec zauważył, że każde z jego przewinień, które nie zdołało umknąć uwadze wuja Thorina, skutkuje również ukaraniem Kiliego, wiecznie kręcącego się w pobliżu brata. Postanowił zatem dla dobra ich obu unikać obecności malucha. Obecności momentami mocno drażniącej – wszak nie ma nic gorszego dla jedenastolatka niż bezkrytycznie zapatrzony w niego sześciolatek. Co więcej, nie raz i nie dwa tyłek Filiego boleśnie przekonał się, iż sama obecność młodszego brata jest w stanie napytać mu biedy. Kili potrafił się naprzykrzać, a sposób, w jaki domagał się uwagi, nierzadko skutkował, dajmy na to, stłuczeniem wazonu. Kolejny dobry powód, by unikać towarzystwa dzieciaka.
Efektem zainicjowanej przez Filiego tej swego rodzaju zabawy w podchody były głośne płaczliwe protesty Kiliego i częste bury od matki.
- Czemu nie pobawisz się z braciszkiem? – Pytała z wyrzutem w głosie Dis, wycierając ręce w fartuch.
- Mama, on przeszkadza – odburkiwał wtedy Fili, i uciekał, nim Dis zdążyła choćby krzyknąć jego imię.
Nie to, że nie lubił małego, jak pieszczotliwie wyrażali się o Kilim dorośli. Uważał jedynie, iż jego irytująca momentami nieustępliwość i skłonność do wieszania się na cudzym (w tym przypadku Filiego) ramieniu w celu uzyskania dodatkowej uwagi znacząco ograniczały wolność, i co gorsza utrudniały zyskanie uznania w oczach kolegów. Grupa młodych krasnoludów, chłopców mniej więcej w wieku Filiego, radośnie dołączyła się do zainicjowanej przezeń gry i wraz z nim ukrywała się całe dnie przed Kilim.
Z początku młodszy z siostrzeńców Thorina dość intensywnie szukał brata. Niemal każda ucieczka Filiego z kolegami kończyła się płaczem. Po kilku dniach bezowocnych poszukiwań Kili zaczął wreszcie zajmować się sobą. Najczęściej widziano go grzebiącego w zagłębieniu z miękkim żółtym piachem, które specjalnie pozostawiono ku uciesze dzieci. Czasem buszował w zaroślach, tropiąc w wyobraźni orki, o których, jak pamiętał, wspominał wujek Thorin. (Nie miał, co prawda, pojęcia, jak wygląda ork. Nie przeszkadzało mu to jednak udawać, że w gąszczach w pobliżu domu kryje się ich mnóstwo).
Dla Filiego był to czas niemal nieskrępowanej wolności. Nieobecność niesfornego brata pozwoliła odpocząć jego pośladkom od ewentualnych klapsów wuja, zaś jemu samemu dała możliwość wykazywania się przed kolegami, by wreszcie zaskarbić sobie ich szacunek. Ponieważ praktycznie mijał się z Kilim, nigdy nie był zdolny stwierdzić, gdzie i kiedy na tym idealnym, jego zdaniem, obrazku pojawiła się skaza.
Pewnego popołudnia, kiedy akurat wrócił do domu po trwających cały poranek i środek dnia zabawach w podchody, usłyszał stłumione dźwięki rozmowy, którą Thorin prowadził z kimś w pokoju dziennym. Postanowił przemknąć się po cichu, żeby uniknąć konieczności mówienia „dzień dobry” jakiemuś obcemu, którego pewnie wcześniej na oczy nie widział. Gdy skradał się na paluszkach pod drzwiami pokoju, drugi z głosów rozmowy zaczął wreszcie brzmieć wyraźnie. Thorin rozmawiał z Kilim.
- Powiesz mi, co się stało?
Dało się słyszeć, jak Kili pociąga nosem. Miał zaczerwienione oczy i wilgotne policzki. Przylgnął do wuja, którego dłoń przejechała pieszczotliwie po jego potarganych ciemnych włosach.
- Fili znów nie chciał się z tobą bawić? Mów. I przestań płakać.
- N-nie – wymamrotał Kili, ocierając rękawem ostatnie łzy.
- Więc?
Po głosie dało się poznać, że Thorin zaczynał tracić cierpliwość. Odczekali chwilę w ciszy, która przerywały jedynie krótkie pociągnięcia nosem.
- Dzieci się ze mnie śmieją – wymamrotał w końcu Kili.
- To nie jest powód do płaczu.
- Przezywają mnie – ciągnął. – Mówią, że jestem elfem.
Kolejnej chwili ciszy nie przerwał żaden dźwięk.
- Czy oni wiedzą, czyim jesteś synem? – Zapytał wreszcie Thorin.
- Mówią, że nie wyglądam jak Fili ani jak ty. Że wcale nie wyglądam jak krasnolud, i że pewnie podrzuciły mnie elfy – wymamrotał Kili, pociągając znowu noskiem.
- Spójrz na mnie – nakazał stanowczo Thorin. – Nie wolno ci mówić o sobie w ten sposób. Rozumiesz?
Jeszcze jedno pociągnięcie nosem, tym razem poprzedzające przetarcie łez nagromadzonych w zaczerwienionych oczkach. Kili kiwnął głową i przytulił się nieśmiało do nogi wuja.
- Nie możesz pozwolić, by ktokolwiek się z ciebie naśmiewał, Kili. Jesteś potomkiem Durina. Księciem. Prawdziwym krasnoludem.
Kiedy mówił, głaskał siostrzeńca po czuprynie. Chłopiec wyraźnie się uspokajał, zarówno pod wpływem dotyku opiekuńczej dłoni wuja (który, choć czasem groźny, tak naprawdę był dla niego jak ojciec) jak i słów, które wypowiadał. A te nie pozostały również obojętne uwadze Kiliego. Kilka dni później Fili był bowiem świadkiem takiej oto sceny: tuż przy dole z żółtym piachem zebrała się grupka młodziutkich krasnoludów. Fili rozpoznał w nich rodzeństwo kolegów, z którymi się bawił. Jeden z nich trzymał w ręku drewniany toporek. Pozostali otaczali kręgiem małą postać z rozczochranymi ciemnymi włosami, w której Fili rozpoznał swojego młodszego brata.
Kili podskakiwał, desperacko próbując odzyskać zabawkę. Pierwszy z chłopców to podnosił, to obniżał toporek, drażniąc Kiliego jak szczeniaka, i pokazując język za każdym razem gdy ten podskakiwał, nieudolnie wymachując rękami.
- Oddaj! – Krzyknął Kili. Zacisnął dłonie w piąstki i spojrzał na przeciwnika groźnym wzrokiem zdenerwowanego sześciolatka.
Reszta chłopców zaśmiała się jedynie.
- Elfy nie używają toporów – odparł ten, który się z nim drażnił: wyższy od Kiliego o głowę krasnolud o rudych włosach sterczących na wszystkie strony.
- Nie będzie ci potrzebny, elfiku.
- Nie jestem elfem! – Rzucił gniewnie Kili. – Jestem krasnoludem. Księciem!
Ze swojej kryjówki w zaroślach, z której obserwował zajście od początku, Fili wyraźnie widział, jak prostują się plecy rudowłosego krasnoluda. Chłopiec wyciągnął szyję, odrzucił do tyłu wyimaginowaną grzywę i zmierzył Kliego wzrokiem pełnym wyższości.
- Elf nie może być księciem krasnoludów – rzekł poważnym głosem. – Kłamiesz jak najęty, maluchu. Nie jesteś wart naszego czasu, prawda, chłopacy?
Reszta chłopców przytaknęła ochoczo. Odrzucony z pogardą toporek wbił się w sypki piach. Młode krasnoludy odeszły, pozostawiając Kiliego samemu sobie. Fili widział powstrzymywane z niemałym trudem łzy, które wyjątkowo szybko zebrały się w kącikach jego oczu.
Tego wieczora zajrzał po cichu do pokoju braciszka. Zauważył jego skuloną sylwetkę, rysującą się niewyraźnie na tle ciemnej sypialni. Gdy wytężył słuch, zdało mu się, że słyszy stłumiony szloch.
Postanowił udawać, że nie wie nic o porannym zajściu z piaskownicy. Tak będzie bezpieczniej, uznał, wchodząc do pokoju.
- Płaczesz? – Rzucił niedbale. – Znowu dostałeś burę, bo zawracałeś wujkowi głowę podczas pracy?
- Nie – burknął Kili. Małe ciałko zwinęło się ciaśniej na łóżku, jak gdyby chłopiec próbował się ukryć, pozostając jednocześnie jak najbardziej widocznym.
- Daj mi spokój.
Fili wzruszył ramionami. Wiedział, że powinien do niego podejść, przytulić, pogłaskać i zapewnić, ze wszystko będzie dobrze. Nie był jednak w stanie zrobić żadnej z tych rzeczy, a to za sprawą wstydu, który zalewał go gorącą falą za każdym razem, gdy przypominał sobie, że to on był w gruncie rzeczy odpowiedzialny za frustrację młodszego brata. Gdyby go nie unikał, gdyby zajmował się nim tak, jak prosiła mama, nikt nie ośmieliłby się z Kiliego naigrywać.
- Wiesz co? – Zagaił po krótkiej chwili. – Ja uważam, że jesteś prawdziwym krasnoludem. Tylko elfy rzucają się z pięściami, kiedy je obrazić.
Oczywiście nie wiedział, co w takich sytuacjach robią elfy (nie wspominając, że nie miał pojęcia, jak wyglądają). Uznał jednak, że jest to rzecz warta powiedzenia. A on, Fili, osobiście zadba, by już nikt nigdy nie porównał jego braciszka do tych tchórzliwych, zapewne nieistniejących stworów, którymi ich wuj otwarcie gardził.
Nieśmiały powrót na dA _^_

Powyższe to efekt collaba, który postanowiłyśmy popełnić z ~MissCath Układ jest taki, że każda z nas pisze co drugą część. Ta, którą widzicie, jest druga.

:bulletblue: Przygody Filiego i Kiliego :pointr: [link]
:bulletblue: Przygody Filiego i Kiliego: elfik.


Sam pomysł collaba urodził się pod wpływem naszej fascynacji filmem Hobbit: niezwykła podróż. Nie mogę mówić za Kay, ale z mojej strony jest to swoisty powrót do korzeni, bo moim pierwszym fandomem i pierwszą wielką fascynacją jeśli chodzi o światy fantasy (w ujęciu ogólnym: kultury, broń, rasy i cała reszta) był Władca Pierścieni, a sama fascynacja pojawiła się, gdy będąc w gimnazjum obejrzałam filmy, które akurat w tamtym czasie wchodziły do kin. (Teraz zróbcie kalkulację i wyjdzie, jaka jestem stara).
Collab w założeniu ma służyć (poza zabawą i samą radochą z pisania) przedstawieniu naszych head canonów.
Przyznam jednak, że ekspertem w temacie Śródziemia nie jestem, więc jeśli ktoś zauważy jakąś niezgodność, niech śmiało zwraca uwagę. Staram się, robię research, jeśli czegoś nie wiem, ale różnie to w życiu bywa.




The Hobbit or There and Back Again by J.R.R.Tolkien
The Hobbit: An Unexpected Journey by Peter Jackson
© 2013 - 2024 FallenAnn
Comments15
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
FreyaFeren's avatar
Kili jest rozbrajajacy =D Czytalo sie przyjemnie i lekko, moze z 2-3 miejsca zatrzymaly moj flow ale ogolnie git. Kurcze, Thorin to sie potrafi hamowac, jakby "mojemu dzieciakowi" pojechali od elfow to bym zatlukla :rage: (sorry za brak rodzimych znakow, mam do nich chwilowo ograniczony dostep) :sad: