literature

Czego oczy nie widza...

Deviation Actions

FallenAnn's avatar
By
Published:
4.4K Views

Literature Text

Od czasu zakończenia wojny z Cieniem Daimon Frey żył w przekonaniu, że już nikt i nic nie jest w stanie go zadziwić. Koniec końców, żyjący tysiące lat Anioł Zagłady widział wszystko, co świat ma do zaoferowania, a w każdym razie tak uważał. Lecz pewnego pięknego, słonecznego, a jakże, dnia został zmuszony do zmiany tego przekonania.

Wszystko zaczęło się od tego, że tegoż właśnie pięknego, słonecznego i tak dalej, dnia wspomniany anioł postanowił złożyć niezapowiedzianą wizytę Gabrielowi w jego rezydencji na Księżycu. Niestety, gospodarza nie było w domu, jednak służba w „wielkiej tajemnicy” poinformowała go, iż „regent Królestwa, Pan Objawień, Archanioł Gabriel udał się z wizytą do Księcia Magów, Archanioła Razjela”. Uzbrojony w tą informację Daimon zdecydował, że należałoby odwiedzić starego przyjaciela. W końcu każdy pretekst do napicia się na czyjś koszt jest dobry...

W ten oto sposób Anioł Zagłady znalazł się przed domem Księcia Tajemnic i bezceremonialnie wparował do środka, by zaraz ujrzeć...nic. Wewnątrz było pusto i cicho. I ani śladu Razjela i Gabriela. Daimon omiótł przedpokój podejrzliwym spojrzeniem, po czym ruszył w stronę pracowni Pana Tajemnic. Już miał otworzyć drzwi, gdy nagle zamarł z ręką na klamce. Wtedy właśnie Abandon Niszczyciel, Anioł z Kluczem do Czeluści, Burzyciel Starego Porządku, Tańczący na Zgliszczach, innymi słowy Daimon Frey, stał się mimowolnym świadkiem najdziwniejszej rozmowy w całym swoim długim  życiu.
- Jesteś całkowicie pewien?- zapytał głos należący bez wątpienia do Gabriela.
- Tak, tak – odparł ponaglająco głos Razjela. – Tylko postaraj się sprężyć.
- Dobrze, spokojnie.

Daimon odsunął rękę, za to niemalże przycisnął ucho do drzwi. Przez chwilę panowała cisza przerywana jedynie jakimiś dziwnymi trzaskami. W końcu ponownie odezwał się Razjel:
- Dżibril, no zacznijże wreszcie.
- Spokojnie, mówiłem ci przecież, że nigdy wcześniej tego nie robiłem. Nawet nie wiem, od czego mam zacząć.
- Najlepiej od początku – prychnął Archanioł Tajemnic. – Albo nie, lepiej ci pokażę.
- Daj spokój, poradzę sobie – żachnął się Gabriel.

Daimon zamrugał kilka razy. Jeżeli oni mówili o tym, o czym on myślał, że mówili, to... I jeszcze Dżibril twierdzący, że... A może się przesłyszał?

Z zamyślenia wyrwał go śmiech Księcia Magów.
- No nieźle, Gabrysiu, nieźle.
- Zamknij się, albo osobiście zadbam, byś nie mógł chodzić jeszcze przez co najmniej dwa miesiące – warknął regent.
- Och, doprawdy?
- Doprawdy...

Nie, jednak nie mógł się przesłyszeć. Na pewno nie dwukrotnie. Ponownie usłyszał chichot Razjela, a potem krótkie: „Ała!”. Też Razjela.
- Zwariowałeś?!
- Och, wybacz mi, jaśnie panie – ironizował Gabriel.
- Cholera by cię, Gabrysiu. Gdybym mógł wstać, byłbyś biedny.
„Wstać? Więc on go jeszcze... Oż ty w mordę...”  pomyślał Daimon.
- Nie strasz, nie strasz. No dobra, gdzie ja byłem? A, no tak...

Ponownie zrobiło się cicho. Frey zaczął się już niecierpliwić.
„Co oni tam robią?”
Zaraz jednak usłyszał przerażony krzyk Księcia Magów:
- Nie! Gabriel, czekaj! Tylko nie tam!
- Oj, daj spokój. Akurat masz tam coś, czego nie widziałem.
„Hm? A przecież sam mówił, że to pierwszy raz. Dziwne.” Przemknęło przez myśl Daimonowi.

Kolejny raz zapadła cisza,którą tym razem przerwało pełne zdumienia gwizdnięcie Gabriela.
- No, no, Razjelu. To jest naprawdę...imponujące. Wielce, mógłbym rzec. Zupełnie jak...
- Gabriel, ty stary perwersie – jęknął wyraźnie podłamany Razjel.

Przez jakąś minutę lub dwie słychać było jedynie postukiwanie, któremu towarzyszył inny odgłos, coś jakby szuranie. Potem Archanioł Tajemnic znów jęknął.
- Gabriel, przestań. Tylko pogarszasz sprawę. I nie szarp tak, z tym trzeba delikatnie.
- Ty też mi tego nie ułatwiasz. Lepiej ucisz się i doceniaj to, co robię.
- Doceniaj? – prychnął Razjel. – Chyba nawet Samael poradziłby sobie lepiej.

Daimon mógłby przysiąc, że odgłos kolizji jego opadającej szczęki z podłogą był słyszany wyraźnie we wszystkich częściach rezydencji.
„Samael?” pomyślał ze zgrozą. „Ten ryży... I kto jeszcze? Lampka? Asmodeusz? Michael? Na Jasność...”

Z pracowni ponownie dobiegły dźwięki rozmowy. Anioł Zagłady ponownie przycisnął ucho do drzwi.
- ...i nie mogę znaleźć! A bez tego ani rusz – irytował się regent.
- Co to znaczy: nie mogę?
- No, nie mogę! Dawno jej nie używałeś, i zginęła gdzieś w tym bałaganie.
„O czym oni gadają?” zainteresował się Daimon.
- Nie mogła zginąć! Używałem jej! I to wcale nie tak dawno – fuknął Razjel.
- Nie tak dawno? Czyli kiedy?
- Tydzień temu. W bibliotece.

I wtedy Daimon zrozumiał.
„O kur...”

Prawie podskoczył, gdy niespodziewanie za drzwiami rozległ się huk, jakby ktoś upuścił coś ciężkiego.
- Mam dość – powiedział Gabriel. – Serdecznie dość. Myślałem, że to będzie szybka i  łatwa robota, a tu... Ty i te twoje zachcianki... – westchnął ciężko. – Pójdę do tej biblioteki, a potem chyba zawołam kogoś do pomocy.
„Do pomocy?!” powtórzył z przerażeniem Frey. „O nie. Najwyższy czas się wycofać.”

Ostrożnie, by nie narobić zbytniego hałasu, cofnął się kilka kroków. Niestety, Archanioł Objawień najwyraźniej postanowił wprowadzić swoje słowa w czyn. Odgłos jego energicznych kroków był słyszalny co raz wyraźniej. Klamka poruszyła się, skrzypnęły zawiasy, a Daimon zamarł w połowie drogi do wyjścia, gdy w drzwiach pracowni stanął regent Królestwa, Pan Objawień, Archanioł Gabriel, we własnej aczkolwiek nieźle zakurzonej osobie. Ku zaskoczeniu Freya miał na sobie ubranie. W dodatku pokryte grubą warstwą kurzu.
- O, Daimon? – zdziwił się. – Dobrze, że jesteś. Przyda mi się pomoc, wchodź.
Anioł Zagłady nie ruszył się jednak z miejsca.
- Jaki konkretnie rodzaj pomocy masz na myśli? – spytał podejrzliwie.
Gabriel odsunął się, odsłaniając wnętrze pracowni, w której panował niezły bałagan.
- Zobacz sam. Razjel miał tu wypadek i złamał nogę. Tylko błagam, nie pytaj, jak to się stało. Swoją drogą dziwię się, że w tym bajzlu złamał tylko nogę. Pierdoła – dodał nieco ciszej.
- Słyszałem! – warknął Archanioł Tajemnic.
- W każdym razie – ciągnął Pan Snów – chciał, żeby mu pomóc ze sprzątanie.
- Sam bym to zrobił, ale „ktoś” zabrał mi laskę – zawołał Razjel.
- Bo masz odpoczywać – odparł Gabriel. – To jak, Daimon? Wchodzisz w to? Właśnie idę do biblioteki po miotłę.
- Po miotłę? – powtórzył Frey. – Jasne, dobra, wchodzę. Albo nie, ty wchodź, ja przyniosę. Po miotłę... Na Jasność... Po miotłę... – i mamrocząć pod nosem tym podobne rzeczy, jednocześnie dając sobie mentalnie w łeb, Daimon Frey, Anioł Zagłady, Abandon, Burzyciel Światów udał się w stronę biblioteki Razjela w poszukiwaniu miotły.

I wtedy właśnie Gabriel, Wielki Eon, regent Królestwa, Pan Objawień, Zemsty i Miłosierdzia stwierdził, że już nic na tym świecie nie jest będzie w stanie go zaskoczyć.
Mój pierwszy, chociaż nie jedyny tekst do "Siewcy Wiatru". Mam do niego sentyment...

Zawiera coś w rodzaju yaoi.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
"Siewca Wiatru" (c) M.L.Kosakowska
© 2008 - 2024 FallenAnn
Comments87
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
UWUNlCORN's avatar
Genialne *O* Cóż, Daimon, może innym razem xD